lis 24 2008

w szarości


Komentarze: 1

a jednak nie potrafię pogodzić się z faktem, że człowiek dla komfortu materialnego może być gotów poświęcić komfort moralny. tak było w przypadku mojego jakże szanownego i szanowanego ojca....

kto by pomyslał, że ten stary komuch, znienawidzony dyrektor szpitala, był w przeszłości partyzantem? nikt! na początku lat 40' hasał gdzieś z młokosami w zagajnikach i ostrzeliwał cele niemieckie. ku chwale ojczyzny... w imieniu ojczyzny...

dziś, myślę, że w obronie własnej ziemi, by sąsiedzi zza rzeki Odry nie zajęli jego klepiska. jego albo niczyje. walczył nie o wolność, ale o swoje podwórko. gdzie w tym wszystkim chwała? nie zamierzam tu umniejszać zasług naszych dzielnych wojaków, ale nie pozwolę snuć mitów o bohaterstwie mojego rodzica, który jak tylko zmienił się ustrój, on zapisał się do partii. mówił, że to dla dobra naszej rodziny, byśmy nie głodowali. swoje partyzanckie "zasługi" schował głęboko w podświadomości, krytykował AK,chował swoją kaleką pokiereszowaną prawą dłoń. kiedy ktoś pytał, gdzie podziały się jego 3 palce, bąknął, że urwała mu maszyna. tylko mama wiedziała,że był to efekt straszaka partyzanckiego.

zakłamany jak cała komuna, zakłamany jak każdy mężczyzna, zakłamany... tak po prostu.
a ja, nieproszona na świat, jek deus ex machina, urodziłam się jemu, już starzejącemu się wdowcowi bez moralnego komfortu i zabitej w czasie wojny moralności, i jego drugiej żonie, produktowi zastępczemu. zawsze czuła się gorsza... Pani Basia... sąsiedzi usmiechali się szeroko, patrząc w jej wielki czarne oczy, a potem obrzucali błotem. Basia awansowała ze sprzątaczki na panią doktorową... a jednak, socjalizm dawał możliwości szybkiego awansu, poprzez małżeństwo z partią, jaką był małzonek czy kochanek i partią małżonka.

i tak dorastałam w zakłamniu ustroju i rodziców. nie wiem już co było gorsze, patologia kłamstwa ojca i jego złamana duma, przykryta dostatkiem, czy szarość o poranku i szum na ulicach...

24 listopada 2008, 13:16
smutne...

Dodaj komentarz